Ten kot już w zasadzie nie żyje, ale ponieważ stale jest ciepły i zdaje się mieć jakiś potencjał, znakomicie nadaje się do dalszego głaskania zwłaszcza, że pazurów nie wyciągnie, nikogo nie podrapie. Kot właściwie nie żyje, ale głaskać go niektórym nadal jest miło – można przy tym twierdzić, że kot z głaskania ciągle jeszcze ma jakąś przyjemność a miły dotyk ciepłej ręki może go nawet rozbrykać. Nic z tego. Kot właściwie nie żyje; na naszych oczach zagłaskiwany jest na śmierć. 

Nieco historii.

Wokół warszawskich ostańców naprawdę głośno zrobiło się z początkiem XXI wieku, choć już wcześniej budziły one spore zainteresowanie. Budynki przy ul. Waliców oznaczone numerami 10, 12 i 14 powstały w latach 1910 – 1914 jako, jak na ówczesne czasy, nowoczesne kamienice czynszowe z łazienkami, elektrycznością i kuchniami gazowymi. W tamtym okresie Wola stanowiła nowe tereny inwestycyjne, na których dopiero powstawała zabudowa mieszkaniowa i przemysłowa. W czasie II Wojny Światowej parzysta strona ulicy znalazła się w granicach getta, z którego została wyłączona w roku 1942. Zniszczenia związane z Powstaniem w getcie z roku 1943 ominęły ten fragment miasta. Kamienice, choć bardzo poważnie uszkodzone w trakcie Powstania Warszawskiego i następujących po nim działań niszczycielskich, przetrwały wojnę i po jej zakończeniu zostały odbudowane i zasiedlone. Taki stan rzeczy trwał do początku lat dwutysięcznych, kiedy to z uwagi na bardzo zły stan techniczny budynków rozpoczęto wysiedlenia; ostatni mieszkańcy opuścili kamienice w pierwszej dekadzie XXI wieku. W czasach powojennych kamienice dotknięte zostały nie tylko postanowieniami dekretu Bieruta (nieruchomości znacjonalizowano), ale również koncepcjami ówczesnych urbanistów i architektów, którzy na tyłach ulicy Waliców, po jej wschodniej stronie, zaprojektowali i w latach 1965 – 1972 wznieśli Osiedle Za Żelazną Bramą – zespół dziewiętnastu długich, wysokich budynków z duża liczbą mieszkań (300 lub 420) w każdym. Ściana zachodnia jednego z ówcześnie wybudowanych bloków, oznaczonego numerem 39 przy ul. Grzybowskiej, oddalona jest od tylnej ściany kamienicy przy ul. Waliców 14 o około 12 metrów. Zgodnie z obowiązującymi ówcześnie planami, kamienice miały zostać wyburzone a na ich miejscu i dalej w stronę zachodnią, aż do ul. Żelaznej, powstawać miały sukcesywnie modernistyczne, wysokie budynki mieszkalne. Wcześniejsze koncepcje urbanistyczne znalazły potwierdzenie w przygotowanym w  roku 1982 perspektywicznym planie ogólnym dla miasta stołecznego Warszawy. Także ten plan przewidywał wyburzenie kamienic i dalszy rozwój na tym terenie nowoczesnej zabudowy mieszkaniowej. Zamiary te pokrzyżował kryzys gospodarczy i społeczny lat osiemdziesiątych a kamienice, nieremontowane, w niezmienionej choć już mocno zdewastowanej formie, tę zawieruchę przetrwały. Wydawało się, że z dawnych planów pozostał tylko cień, jaki rzucały na nie ogromne bryły pobliskich bloków.  

Własność i plan miejscowy

Teren, na którym położone są kamienice, w przeważającej części stanowi własność miasta, do którego należą działki zabudowane kamienicami z numerami 10, 12 i 14 oraz działki oznaczone numerami 25 (w lewym, północnym fragmencie kwartału) i 31 (na tyłach kamienic numer 10 i 12). Działki 26 i 27 oraz działka 32, której fragment, w południowej części, stanowić mógłby naturalne uzupełnienie pola zabudowy, są własnością innych podmiotów. Z uwagi na toczące się postępowanie zwrotowe niepewny jest przyszły los własnościowy działki oznaczonej numerem 29 zabudowanej kamienicą numer 12 zlokalizowaną pomiędzy działkami numer 28 (kamienica numer 14) oraz działką numer 30 (kamienica numer 10). Postępowanie to zakończy się, jak się wydaje, za kilka lat a jego wynik jest niepewny; czas jednak nie sprzyja istniejącej zabudowie. Teren stanowiący własność miasta nie stanowi zatem jednolitego obszaru możliwego do łącznego zagospodarowania. 

W 2009 roku, na ścianie kamienicy z numerem 14, od strony ul. Grzybowskiej, powstał jeden z największych warszawskich murali „kamień i co” stanowiący ekspresję zaangażowania i dowód zainteresowania mieszkańców i społeczników, którzy stanęli w obronie resztek przedwojennej zabudowy, dostrzegając w niej nie tylko trwały element tożsamości tej części miasta. Wraz z zainteresowaniem pojawiły się społeczne naciski zmierzające do zachowania i modernizacji budynków. Miasto zareagowało na postulaty społeczników i aktywistów po swojemu i zgodnie z ich postulatami, w sposób jedyny dla administracyjnego zrządzania przestrzenią możliwy, przygotowało plan miejscowy, którym wyznaczono szczegółowe warunki korzystania z terenu i jego funkcje.

Plan ten, opracowany dla rejonu ulicy Żelaznej – część północna A, wszedł w życie w 2014 roku i kontynuował postanowienia planów wcześniejszych a nawiązując do wysokiej zabudowy Osiedla Za Żelazną Bramą, w północnym fragmencie kwartału, u zbiegu ulic Grzybowskiej i Waliców, wyznaczył dziewięćdziesięciometrową dominantę wysokościową. Jednocześnie postanowieniami planu budynki położone przy ul. Waliców 10 i 12 objęte zostały ochroną konserwatorską, której odmówiono resztkom kamienicy numer 14. Wyłącznie tego budynku spod ochrony było konsekwencją zrealizowanej wcześniej zabudowy i koniecznością oddalenia – w przypadku  restauracji istniejącego budynku lub ponownej zabudowy działki – tylnej ściany kamienicy numer 14 od istniejącego budynku przy Grzybowskiej 39. Postanowienia planu miejscowego wyznaczyły dla tego obszaru funkcje usługowe z wielorodzinną zabudową mieszkaniową o wysokiej intensywności. Konstrukcja planu przewidując intensywną zabudowę wszystkich działek kwartału położonych na północ od kamienic numer 10 i 12, które zgodnie z postanowieniami planu należy odrestaurować i przywrócić do życia,  ze wspomnianą już dominantą wysokościowa w jego północnym fragmencie, wykreowała znaczny potencjał inwestycyjny terenu. 

Dawniej i dzisiaj

W czasach II wojny światowej, nieparzystą stroną ulicy Waliców, przebiegł mur zamykający getto. Kamienice zamieszkiwała żydowska ludność Warszawy, a wśród mieszkańców znaleźli się między innymi Władysław Szlengel – żydowski poeta piszący w języku polskim, oraz Menachem Kipnis – dziennikarz, fotograf i śpiewak. Historia kamienic związana z historią getta i jego mieszkańców przyczyniła się do zainicjowanych przez Muzeum POLIN działań, w wyniku których, w październiku 2016 roku, w prace studialne nad projektem postulowanej przez społeczników regeneracji miejsca, włączyli się wykładowcy i studenci Wydziału Architektury Politechniki Mediolańskiej we współpracy ze studentami i wykładowcami Politechniki Warszawskiej. Sam projekt rozciągnął się w czasie i trwa nadal a jego efektem jest kilkadziesiąt studiów ochrony i upamiętnienia zachowanych fragmentów warszawskiego getta. W 2019 roku przygotowany przez Sarę Pellegrini i Domenico Spagnolo projekt „Walicow, Fortress of Memory” znalazł się wśród laureatów międzynarodowego konkursu młodych architektów Archiprix International (Santiago, 2019) – stając się tym samym swoistym wyznacznikiem postrzegania przyszłości tego fragmentu miasta. Muzeum POLIN niezależnie od patronatu nad „Projektem Waliców” regularnie organizuje debaty poświęcone przeszłości, czasom współczesnym i przyszłości miejsc powiązanych z żydowską historią tej części Warszawy. Pierwsza odbyła się w grudniu 2017 roku i co do zasady, choć była niejako debatą programową, która miała odpowiedzieć na pytanie o przyszłość Walicowa, toczyła się w kontekście koncepcji przedstawianych przez mediolańskich studentów i wykładowców, dla których Waliców jest przede wszystkim reprezentantem pamięci, świadkiem historii, fragmentem tożsamości ale także laboratorium studialnym. Druga debata, stanowiąca kontynuację pierwszej, zorganizowana w ramach szerszego projektu „DNA miasta”, wyraźnie podążała drogą nakreśloną wcześniej – Walicowo powinno wrócić do żywego miasta jako miejsce pamięci, przestrogi, historii ale i działań kreatywnych, artystycznych i naukowych. Ostatnia z debat, zorganizowana 17 listopada 2020 roku pod hasłem „Plany dla Waliców. Pamięć miejsca we współczesnym mieście”, dzięki głosom zaproszonych gości, ujawniła skalę problemów z jakimi zmierzyć się należy, jeśli kot ma wrócić do życia. 

Rosnące zainteresowanie losami ostańców wyrażane przez mieszkańców, społeczników, zwolenników ochrony zabytków i badaczy historii oraz środowisko skupione wokół Muzeum POLIN spowodowało, że w roku 2018 Wojewódzki Mazowiecki Konserwator Zabytków wpisał budynki przy ul. Waliców 10, 12 i 14 do rejestru zabytków, obejmując je tym samym ochroną konserwatorską. Ochrona taka oznacza nie tylko zakaz przekształceń brył budynków i obowiązek ich przywrócenia do stanu pierwotnego, ale również zakaz lub przynajmniej daleko idące ograniczenia w zakresie przekształcenia wnętrz, w tym zmian w podziale przestrzeni poszczególnych kondygnacji. W tym miejscu przypomnieć wypada, że kamienice powstały jako budynki czynszowe z ostrym podziałem na poszczególne mieszkania, że dekretem Bieruta zostały znacjonalizowane i z pewnością wtórnie dzielone a bryły w wyniku działań wojennych i później w efekcie zaniedbań i zamierzonych dewastacji, uległy destrukcji. Interesującą kolizję decyzyjną tworzy również objęcie ochroną konserwatorską kamienicy o numerze 14, która w świetle postanowień obowiązującego planu miejscowego mogła być wyburzona lub odbudowana w nowych, przewidzianych planem granicach, natomiast na gruncie ograniczeń konserwatorskich należy przywrócić jej pierwotny kształt, co z kolei oznacza, że jej tylna ściana nie będzie mogła być oddalona od sąsiadującego wysokiego budynku przy Grzybowskiej 39.

Spojrzenie w przyszłość.

Studenci i wykładowcy Politechniki w Mediolanie widzą w tej przestrzeni miejsce pamięci, świadectwo historii i tożsamości, laboratorium własnych twórczych dokonań, które przekształcone, miałoby pełnić przede wszystkim funkcje publiczne i społeczne, służąc dokumentacji, badaniom naukowym, działaniom artystycznym i kreatywnym. Studenci urbanistyki i architektury w trakcie prac nad projektami koncepcyjnymi nie muszą zanadto zawracać sobie głowy uwarunkowaniami własnościowymi czy planistycznymi a prawo ochrony zabytków mogą traktować swobodniej ufając, że decyzje planistyczne i konserwatorskie, choć podjęte na podstawie i w granicach przepisów powszechnie obowiązującego prawa, u swych podstaw mają jednak indywidualne i subiektywne oceny konkretnego stanu faktycznego, co oznacza, że w obliczu sensownego projektu zagospodarowania,  mogą ulec zmianie. Z opracowanych przez nich koncepcji wynika, że północna część terenu miałaby pozostać niezabudowana stanowiąc niejako bramę do innego świata, ogrodzonego istniejącą i powstającą, nowoczesną zabudową, stałyby się miejscem w miejscu podobnie, jak w czasach wojennych getto było miastem w mieście. Przebudowane budynki kamienic przy ul. Waliców 10, 12 i 14 miałyby natomiast pomieścić przeznaczone do pracy pomieszczenia wspólne i indywidualne, sale wystawiennicze i koncertowe, scenę, pracownie i gabinety a także, choć w niewielkiej części, reglamentowaną przestrzeń komercyjną.

Zestawienie projektów obnaża napięcia pomiędzy zanurzoną w historii i tożsamości, nastawioną na przyszłość kreacją przestrzeni wyrażoną studenckimi projektami, miastem i pozostałymi właścicielami terenu wraz z biurem urbanistyki i architektury, którego przygotowany plan zakłada komercjalizację przestrzeni i zabudowę tej, którą studenci chcieliby pozostawić niezabudowaną, oraz częścią środowiska zainteresowanego ochroną zabytków, z Wojewódzkim Konserwatorem na czele, który nie dopuszcza jakichkolwiek przekształceń istniejącej zabudowy. Każdy, kto ma coś do powiedzenia – mówi co innego, każdy inaczej widzi obraz zastany i inaczej projektuje jego przyszły wygląd. 

Wizję studentów i wykładowców Politechniki w Mediolanie wspiera Muzeum POLIN, część społeczników (niektórzy nie dopuszczają przebudowy istniejącej substancji) oraz mieszkańcy, zwłaszcza ci, którzy zamieszkują niższe kondygnacje północnej części budynku Grzybowska 39. Muzeum z powodów oczywistych – jako jednostka publiczna o określonym charakterze chciałoby mieć swój wkład w zachowanie tożsamości i historii miejsca oraz utworzenie w nim przestrzeni społecznych. Część społeczników zgadzających się na przekształcenie przestrzeni widzi możliwość takiej jej adaptacji, aby pomyślanym i wspieranym celom publicznym służyła zwłaszcza, gdyby stała się lokalnym centrum życia społecznego. Mieszkańcy bloku przy Grzybowskiej 39 projekt popierają z powodów dość oczywistych – zabudowa północnej części terenu przesłoniłaby resztki dostępnego światła słonecznego i zlikwidowała skromy teren zielony. 

Wizje Włochów zdają się zyskiwać największe poparcie jednak ich realizacja wydaje się niemożliwa z kilku przynajmniej powodów (pomijając już to, że dokąd dla Walicowa można jeszcze przyszłość wybierać, dotąd akademicy mogą traktować je jak niezwykle interesujące laboratorium). Realizacja któregokolwiek z akademickich projektów wymagałaby jednak zmiany wszystkiego poczynając od struktury własnościowej a kończąc na decyzjach konserwatorskich i postanowieniach planu miejscowego. Wymagałaby również ogromu środków, którymi Miasto zwyczajnie nie dysponuje, a których pozyskanie na rynku, wobec niemal całkowicie niekomercyjnego programu, również nie wydaje się możliwe. I być może najważniejsze, wymagałoby zgody pozostałych zainteresowanych, a o zgodę w sprawie przyszłości Walicowa trudno pomimo, że historyczna, urbanistyczna, architektoniczna i społeczna wizja zaostrza apetyty.

Zainteresowanie terenem Walicowa jest ogromne. Wielu ludzi wkłada ogrom wysiłku w głaskanie kota. Dlaczego zatem kot umiera? 

I co z tego wszystkiego?

Najkrócej mówiąc wygląda na to, że każdy głaszcze kota wedle właściwej sobie koncepcji nie zwracając szczególnej uwagi na stan kota jako takiego, jego pomrukiwania i wyrazy sprzeciwu. Nikt też nie ogląda się na to, w jaki sposób kota głaszczą pozostali sympatycy. Miasto wykreowało prawo miejscowe, które przewidując częściową ochronę i oddając część inicjatywy inwestorom dawało szansę na realizację projektu komercyjnego – zgodnie z nim na terenie powstałyby budynki o mieszanej, mieszkalno – biurowej funkcji a ostańce zostałyby odrestaurowane. Urząd konserwatorski poszerzył zakres ochrony, w części w sposób sprzeczny z decyzjami planu miejscowego a wynikiem tej sprzeczności będzie długie jeszcze trwanie w rozsypce kamienicy nr 14, która wedle konserwatora powinna być odrestaurowana w pierwotnym kształcie, lecz według planu miejscowego odrestaurowana w tym kształcie być nie może. Zgodnie z decyzjami konserwatora kamienice o numerach 10, 12 i 14 powinny odzyskać funkcję mieszkalną, choć obawy urzędu i społeczników budzi przewidywana gentryfikacja miejsca a zakres konserwatorskiej ochrony budzi szereg dalszych wątpliwości. Studenckie projekty, najszerzej zakrojone, nie są zgodne ani z planami miejscowymi ani decyzjami konserwatorskimi ani realiami finansowymi ani też w końcu z koncepcjami niektórych środowisk lokalnych. Są jedynie projektowanymi marzeniami, które każdemu dają odrobinę nadziei i jako takie najlepiej widziane są przez wszystkich, którzy kota głaszczą. 

Pryncypialne i kategoryczne stanowiska zainteresowanych dobrostanem kota doprowadzą do tego, że zagłaskany zostanie ostatecznie.