Na ogólnopolskiej liście dyskusyjnej rzeczoznawców majątkowych (OLD-lista) trwa kolejna już dyskusja na temat deregulacji zawodu rzeczoznawcy majątkowego. Jako i zwykle część zaangażowanych w wymianę zdań osób jest deregulacji zwolennikami, część rozwiązaniu takiemu jest przeciwna. Co ciekawe – jak się wydaje z wypowiedzi – znaczna część dyskutantów nie przeczytała projektu, który krytykuje a jego postanowienia zna wyłącznie z relacji prasowych lub własnych o nim wyobrażeń.

Uprośćmy zatem sprawę. W obecnie funkcjonującym systemie aby zostać rzeczoznawcą majątkowym i nabyć tym samym uprawnienia szacowania nieruchomości należy być osobą, która: 1) posiada pełną zdolność do czynności prawnych; 2) nie była karana za przestępstwa przeciwko mieniu, dokumentom, za przestępstwa gospodarcze, za fałszowanie pieniędzy, papierów wartościowych, znaków urzędowych, za składanie fałszywych zeznań oraz za przestępstwa skarbowe; 3) posiada wyższe wykształcenie magisterskie; 4) ukończyła studia podyplomowe w zakresie wyceny nieruchomości; 5) odbyła praktykę zawodową w zakresie wyceny nieruchomości; 6) przeszła z wynikiem pozytywnym postępowanie kwalifikacyjne, w tym złożyła egzamin dający uprawnienia w zakresie szacowania nieruchomości. Na koniec tej drogi osoba taka uzyskuje nadane przez ministra właściwego uprawnienia w zakresie szacowania nieruchomości. Propozycje środowisk deregulacyjnych wpływających na kształt ustawy (o gospodarce nieruchomościami, którą zawód rzeczoznawcy został uregulowany) są różne lecz generalnie sprowadzają się do jednego: ograniczenia formalnych wymagań jakie stawiane być mają kandydatom do zawodu. Słyszy się zatem o zniesieniu konieczności posiadania wykształcenia wyższego magisterskiego, o zniesieniu konieczności ukończenia podyplomowych studiów kierunkowych, o zniesieniu obowiązku odbywania praktyk zawodowych i wreszcie, w propozycjach najbardziej skrajnych o zniesieniu egzaminu kończącego postępowanie kwalifikacyjne. Żadna jednak ze znanych mi propozycji nie odstępuje od „nadawania uprawnień zawodowych przez właściwego ministra” – inaczej mówiąc nie mamy do czynienia z deregulacją tylko z rozluźnieniem wymogów formalnych jakie należy spełnić aby z sukcesem zakończyć postępowanie kwalifikacyjne.

W tej sytuacji przeciw tak pojętej „deregulacji” protestować musi każdy. Ci, którzy dzisiaj posiadają uprawnienia zawodowe w zakresie szacowania nieruchomości z reguły protestują z powodów znanych i oczywistych – szersze otwarcie dostępu do zawodu wzmaga konkurencję, która i tak jest już spora. Ci, którzy wierzą w moc państwowych uprawnień i administracyjnego nadzoru lecz dostrzegają konsekwencje polityki ministerstwa też muszą protestować ponieważ obniżenie wymogów formalnych z jednoczesnym utrzymaniem administracyjnej odpowiedzialności za jakość świadczonych usług musi – prędzej lub później – skończyć się źle. Muszą protestować przeciw tak rozumianej deregulacji również ci, którzy generalnie i ideowo przeciwni są nadmiernej ingerencji państwa w życie lub wręcz opowiadają się po stronie całkowicie dobrowolnego kształtowania stosunków umownych. Dla nich propozycje administracji nie są żadną deregulacją ponieważ de facto utrzymują monopol państwa na reglamentację dostępu do zawodu. Nie ma zatem nikogo – poza urzędnikami ministerstwa oczywiście, kto tak pojętą deregulację chciałby wspierać.

Dawno już mówiłem, że prawdziwa deregulacja miałaby miejsce wtedy, kiedy państwo w ogóle zrezygnowałoby z jakiejkolwiek administracyjnej kontroli nad zawodem a w szczególności zrezygnowałoby z nadawania państwowych uprawnień w zakresie szacowania nieruchomości, z prawdziwą deregulacją mielibyśmy do czynienia, gdyby dla prowadzenia działalności gospodarczej w zakresie szacowania nieruchomości wystarczył wpis do ewidencji lub zapis w umowie spółki. Wiem, że zaraz podniesie się lament, że do zawodu przyjdą „ludzie po zawodówkach”, bez wykształcenia i przygotowania i czy ja bym poszedł do lekarza, co zamiast studiów medycznych skończył technikum gastronomiczne i też mówi, że się na leczeniu ludzi zna. Dlatego od razu oświadczam: nie poszedłbym do takiego lekarza tak samo, jak nie chodzę do każdego lekarza, który studia medyczne ukończył z wynikiem pozytywnym. Lekarza sobie wybieram i tak samo wybrałbym sobie rzeczoznawcę, gdyby mi był do czegokolwiek potrzebny. Ponieważ jednak zawodowo czytuję operaty szacunkowe sporządzone przez jak by nie było wyposażonych w państwowe uprawnienia rzeczoznawców – wierzcie mi wcale mi nie jest do śmiechu i gdybym musiał z usług rzeczoznawcy skorzystać – też bym wybierał ignorując całkowicie fakt posiadania państwowych uprawnień.

12 Thoughts to “Jaka tam deregulacja”

  1. Ciekawe być może ale chyba nie w kontekście tematu. Mam zatem prośbę – proszę darować sobie umieszczanie tego typu komentarzy w tym miejscu (raz już zresztą o to prosiłem – jak sądzę do trzech razy sztuka).

  2. Często czytuje pańskie publikacje na tym blogu i w większości zgadzam się z Pańskimi teoriami. Co do jakości operatów ma pan rację Tylko co do wyboru rzeczoznawcy w pana przypadku faktycznie był by problem ale większość obywateli nie posiada pana wiedzy i działają raczej intuicyjnie a konsekwencje ich decyzji czasami są fatalne . Zasada rubta co chce ta tu może doprowadzić do wielu nie porozumień

  3. Należy moim zdaniem wziąć pod uwagę fakt, że w stanie obecnym mamy do czynienia z monopolistycznym nadzorem państwa nad ludźmi wykonującymi zawód. W stanie przeze mnie postulowanym mogłyby istnieć dobrowolne organizacje zawodowe zrzeszające rzeczoznawców majątkowych oraz "wolni strzelcy". Inaczej mówiąc woli Pan aby w Pańskiej miejscowości istniała jedna piekarnia piekąca chleb wprawdzie pod ścisłym nadzorem ale niejadalny czy może dopuszcza Pan istnienie wielu piekarni, które zasadniczo "nadzorują" się same a wybór pieczywa jest szeroki.

  4. Jeszcze parę lat temu byłbym za drugim rozwiązaniem i nawet bronił bym go ale gdyby ono było trwałe i działało na zasadach czystej konkurencji nawet uznał bym to za idealne rozwiązanie.Niestety tak nie jest wchodzi koncern nie państwowy lecz prywatny i ta mnogość jest tylko teoretyczna bo ci mali muszą kupować produkty od tych wielkich i to produkty zmodyfikowane itd . Po ostatnich doświadczeniach z koncernami nabieram niestety przekonania iż powinna być kontrola jakiejś wyższej siły na początek niestety państwa i w wyniku takiego nadzoru winna wykształcić się rzetelnie i sprawnie działająca organizacja kolegialna mająca moc nadzoru ,choć to może za mocne słowo ,nad jakością pracy rzeczoznawców . Paru innym zawodom też by to się przydało. Znalezienie idealnego rozwiązania pewno nie jest możliwe ale musimy pamiętać iż mamy tworzyć zasady obowiązujące latami .Obawiam się iż nie jesteśmy gotowi na drugie rozwiązanie choć szczerze chciałbym by było ono możliwe.

  5. Cóż, tak naprawdę nigdy nie spróbowaliśmy a dokąd nie spróbujemy nie będziemy w stanie się dowiedzieć.

  6. Na tego bloga trafiłem przypadkiem. Dostałem operat szacunkowi i zacząłem go analizować. Biegły sądowy więc sytuacja specyficzna. Dinozaury powinny wymrzeć lub same stwierdzić, że demencja na niektóre rzeczy już im nie pozwala.
    Jakoś nie mogę się powstrzymać – w pewnym wieku ma się już problemy z dodawaniem i to trzeba zrozumieć.
    Szans jednak na to nie ma.

    Na podstawie moich niewielkich doświadczeń napisze. Ja tam wolałbym "chleb" z wielu małych piekarni obok których stoją ogromne koncernu. Ważne żebym miał do kogo się poskarżyć gdy ten chleb jest niejadalny.

    Dziś oczywiście też mogę się poskarżyć, wystarczy, że zapłacę za przejazd i cenny czas wycieczki piekarzy z innego miasta. Jeśli będę miał szczęście zrobią "ogromną" aferę czyli mrugając okiem powiedzą swojemu koledze "a fe, tak się nie robi".

  7. Tak to może gdy nie wiadomo co zrobić trzeba sięgnąć do podstaw i stworzyć raczej wymódź na środowisku konieczność dokształcania się a adeptów tego interesującego zawodu zmusić do zdobywania rzetelnej wiedzy . Oraz przydała by się świadoma swych celów jak i zadań organizacja weryfikująca pracę i kompetencje . Zalążki takiej organizacji są . Albo słowami poety Nie depczmy przeszłości ołtarzy choć sami mamy doskonalsze wznieść na nich …….. . No i system szkolenia a raczej jakość ale to temat z innej bajki .

  8. Zalążki są? Gdzie?
    Ostatnich kilka lat spędziłem jako analityk w korporacji. Dzięki temu blogowi i kilku innym stwierdziłem, że temat operatów jest naprawdę fascynujący.
    W moim mieście jest blisko 50 rzeczoznawców – dużo? Może. Większość z lat 90-tych. Z ciekawości na stronie pooglądałem sobie zdjęcia z jakiegoś spotkania.
    Uniwersytet trzeciego wieku to przy nich naprawdę młodzieńcy.
    Na szkolenia to może pojadą – do sanatorium.
    Uogólniam. Wiem. Celowo.

    Napisałbym wymrą, będzie spokój. Niestety jest druga strona. Na blogu dziewczyna, która przygotowuje się podobno do egzaminu i odbyła praktykę pisze, że nie rozumie czym jest intrpolacja i ekstrapolacja.
    Może nawet zda. Daj jej boże.

    W sumie cały świat tą tak trudną rzeczy załatwił już dawno. To się nazywa certyfikacja. Nie interesuje mnie czy operat szacunkowy podpisze ktoś po gimnazjum, czy ktoś z tytułem profesora. Niech udowodni, że potrafi to robić. I chciałbym wierzyć, że wystarczy popatrzyć na końcową wartość, a nie przeprowadzać analizę.

    W sumie to dosyć łatwe – niech "zalążki" oczyszczają swoje szeregi za darmo. Sprawdzenie prawidłowości metod i obliczeń nie wymaga wizji lokalnej. Nie potrzebna jest do tego komisja. Niech to zacznie być robione w imię dobrego imienia zawodu, który się reprezentuje.
    I to będzie deregulacja… 😉

  9. zalążki są może ich nie widać bo to zalążki i są małe jak to zalążki . Tak czytam nasze wypowiedzi i dochodzę do wniosku iż mamy kryzys etyki zawodowej i to w szerokim tego słowa znaczeniu i to jeszcze poparty brakiem szkolenia bo przecież nie wiedzy . Czyli musimy pracować nad sobą . Nie tytuł naukowy tworzy naukowca lecz naukowiec tworzy tytuł naukowy . Nie pytaj co środowisko może zrobić dla ciebie powiedz co ty możesz zrobić dla środowiska . Zacząłem się zastanawiać co bym wolał czy błąd starego dinozaura w formie nie postawionego przecinka czy błąd młodego wilka w formie złej metodologi wyceny ,wynik i tak zły ale czy waga błędu ta sama ? .Ważne by i dinuś i wilczek umieli przyznać się do błędu i odpowiednio go skorygować .A jeszcze lepiej gdy by potrafili usiąść przy jednym stole i wymienić poglądy .Zasady wykonywania tego zawodu już są ujęte w naszym prawie i nie trzeba tworzyć nowych wystarczy znać i egzekwować istniejące .Musi istnieć przewidywalny ciąg rzetelnych zdarzeń edukacja uprawnienia edukacja czynności edukacja nadzór i edukacja . Taki blog jak ten pomaga w wykonywaniu tego zawodu i zdobywaniu go Oby więcej takich rozmów . Szkoda że jeden podobny blog został zakończony naprawdę szkoda

  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

Comments are closed.