Mamy suszę. Być może ostatnie dni z opadami, przynajmniej w niektórych regionach kraju, twierdzeniu temu przeczą, ale kiedy w temat wejść głębiej okazuje się, że mamy suszę. Aby głębiej wejść w temat, nie trzeba nasłuchiwać komunikatów hydrologicznych, nie trzeba również przeszukiwać zasobów Internetu, w którym jak wiadomo, można znaleźć twierdzenia na poparcie dowolnej tezy. Wystarczy wyjść na zewnątrz (dla Krakusów: na pole), grzebnąć butem w ziemi i od razu widać, że choć na powierzchni bywa mokro, to kilka centymetrów pod powierzchnią mamy suszę.

O stan nawilgocenia środowiska troszczą się niemal wszyscy. A kiedy o coś martwią się wszyscy bywa, że martwią się o to i władze. Ministerstwo Środowiska, które wcześniej było Ministerstwem Ochrony Środowiska, choć środowisko nadal chronić trzeba, wraz z Ministerstwem Klimatu, którego wcześniej nie było, choć klimat był zawsze, słabo wierzą w małą retencję – skoro środowisko to nie jego ochrona a kształtowanie, a klimat jest sprawą globalną, to działać trzeba na wielką skalę. Dlatego odpowiednie ministerstwa, w tym akurat wypadku Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, (której faktycznie w Polsce nie ma) proponują program rozwoju śródlądowych dróg wodnych, aby żegluga śródlądowa w nazwie ministerstwa nie była pustym hasłem. Wraca również pomysł budowy wielkich stopni wodnych na rzekach i ogromnych zbiorników retencyjnych, które wody opadowe mają zatrzymywać a przepływ wód regulować – wiadomo od dawna, że to, co nieuregulowane działa gorzej od tego, co uregulowane.

Wydaje się zatem, że wszystkie wielkie budowy, doniosłe projekty i przyszłościowe programy zostały już ogłoszone. Nie pozostało nic do zrobienia. Pan Prezydent, który również o stan nawilgocenia środowiska wyraźnie się martwi, przedstawił program „moja woda”. Program być może nie jest tak spektakularny jak przekop mierzei wiślanej, ale ma walor powszechności, co atrakcyjności mu wyraźnie dodaje. Pan Prezydent chciałby, aby przy każdym domu powstała kwietna łąką i oczko wodne, które to instalacje mają wody opadowe zatrzymywać, małą retencję wspierać, a w rezultacie sprzyjać odpowiedniemu nawilgoceniu środowiska. Panu Prezydentowi tak bardzo zależy, że pokusił się o obietnicę wsparcia finansowego dla tych, którzy w łąki i oczka postanowią zainwestować. Rozmiar wsparcia może być niebagatelny i wynieść, jeśli założyć, że w Polsce mamy około 5 milionów budynków mieszkalnych, ca. 25 miliardów złotych. Sporo.
Oczywiście, że sporo ale jeśli w temat wejść nieco głębiej i tym razem nie dłubać w ziemi a rozejrzeć się po aktach prawa powszechnie obowiązującego, łatwo można odnaleźć, że zgodnie z brzmieniem art. 23 ust. 2 ustawy z dnia 20 lipca 2017 roku Prawo Wodne (Dz. U. z 2017 r., poz. 1566, tekst jednolity z dnia 28 stycznia 2020, Dz. U. z 2020 r. poz. 310) „przepisy o śródlądowych wodach stojących stosuje się odpowiednio do wód znajdujących się w zagłębieniach terenu powstałych w wyniku działalności człowieka, niebędących stawami.” zaś zgodnie z treścią art. 217 ust. 13 tego samego aktu prawnego „Skarbowi Państwa przysługuje prawo pierwokupu w przypadku sprzedaży nieruchomości obejmującej grunt pod śródlądowymi wodami stojącymi. Prawo pierwokupu wykonuje starosta w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw gospodarki wodnej.”

Nadal sporo? Skoro za nie więcej niż pięć tysięcy złotych, które mają współfinansować atrakcyjne zagospodarowanie terenu nieruchomości, podnosić jej wartość, wspierać małą retencję, zapobiegać suszy i, least but not last, stanowią interesującą obietnicę wyborczą, nabyć można prawo pierwokupu tej nieruchomości – nie wydaje się tak dużo. A ile zabawy przy analizie warunkowych umów sprzedaży samodzielnych lokali mieszkalnych z udziałem w gruncie i częściach wspólnych, na których wspólnota posiała kwiatki i urządziła oczko wodne? W atrakcyjnych dzielnicach wielkich miast może być sporo okazji.

Print Friendly, PDF & Email